Jak wygląda rynek szkoleń?
Rynek szkoleń schodzi na psy i ciągnie za sobą na dno trenerów. Dlaczego? Bo trenerzy się nie cenią (o tym tutaj), bo za dużo jest w Polsce za darmo, bo jakość jest niska, bo wszyscy wszystkich wyzyskują, bo… bo ludzie nie doceniają darmowych szkoleń i łatwo im zrezygnować w ostatniej chwili albo wyjść (czasem nawet przed obiadem) bo trener słaby, bo sala szkoleniowa na niskim poziomie, bo w zasadzie to można coś w tym czasie załatwić.
Na co się marnują unijne pieniądze
Marnują się unijne pieniądze na fikcyjne, nie wartościowe szkolenia, na karkołomną rekrutację do projektów, które spełniają wymogi konkursu i kryteria strategiczne (teraz zwane premiującymi) ale zupełnie nie przystają do rzeczywistych potrzeb potencjalnych grup docelowych. Marnują się unijne pieniądze na podwykonawstwa u podwykonawców głównych wykonawców wybranych przez realizatora projektu, z których każdy nabija swoją kieszeń marżą, zostawiając dla trenera ochłapy, przy czym, jak wiem, nie wszyscy się zniżają do poziomu pracy za stawkę z pogranicza wolontariatu. Często też szkolenia z pogranicza wolontariatu mają jakość … niską, że tak dyplomatycznie się wyrażę. Projektów jest coraz mniej, są coraz mniej rzeczowe i nieadekwatne do sytuacji na rynku. Firmy szkoleniowe piszą projekty na każdy konkurs (czasem po kilka), bo z tego żyją. niedługo, z końcem roku skończą się projekty z poprzedniej perspektywy, a z nowej jeszcze sie nie zaczną. Co się stanie z ludźmi, którzy pracują w administracjach tych firm? Wydaje mi się, że poziom bezrobocia w Polsce nieco pójdzie w górę od stycznia. Ale mam nadzieję, że się jednak mylę.
Sama piszę projekty. Napisanie projektu nie jest łatwe, ale ja ciągle mam to przekonanie, że projekt powinien jednak nieść jakąś korzyść uczestnikom i rozwiązywać jakieś unijne czy społeczne kwestie. Jak już coś proponuję w projekcie, to chcę, aby miało to ręce, nogi, głowę, szyję i korpus. Może głupie założenie, ale jednak. Dlatego, jak projektuję jakieś szkolenia w projekcie, to chcę, aby były na odpowiednim poziomie. A jak mają być na odpowiednim poziomie, to musi być odpowiedni prowadzący. Ekspert pracuje za godziwą kasę, więc zakładam ekspercką stawkę! Czasem w negocjacjach obcinają nieco, ale nie do przesady. Uważam, że te stawki są naprawdę OK. I my realizatorzy projektów mamy te stawki wpisane, bo zgodnie z wytycznymi i dokumentacją konkursową koszty w projekcie powinny być oszacowane racjonalnie i z uwzględnieniem stosunku cena/jakość. A Trenerzy w ofertach wszystko nam psują i startują za 30 zł brutto. Czemu się nie cenią jak eksperci? Bo nie są ekspertami?
Za unijne pieniadze mamy jednak piekną infrastrukturę edukacyjną – inwestycje w rozwój bazy szkoleniowej, szkół i uczelni, rozwój zaplecza konferencyjnego oraz drogi dojazdowe i tereny rekreacyjne przyniosły nam piękne w efekcie i cudowne miejsca – wymarzone do prowadzenia super fajnych, rozwijających, inspirujących i motywujących do działania szkoleń, warsztatów, konferencji, spotkań. Trzeba przyznać, że większość z nich jest naprawdę super!
Co z Tobą, Trenerze?
Sama prowadzę szkolenia.Wiele szkoleń robię za unijne pieniądze. Ale jednak trzymam się stawki i trzymam poziom. Może kwestia tematyki, w jakiej szkolę. Może kwestia tego, że szkolenia dla mnie to (płatne) hobby i traktuję je jak na hobby przystało – z pasją. Może gdybym miała zarobić na nich na chleb i ZUS i jeszcze emeryturę to i jakość byłaby marna – bo wypalenie zawodowe, bo niskie stawki, bo wykonawcy, podwykonawcy, podwykonawcy podwykonawców….
Konsekwencje
W konsekwencji instytucje zarządzające tworzą sobie kosztorysy, w których mają napisane, że stawka za godzinę szkolenia to 80 zł i nie więcej (bo instytucje sobie to analizują i wiedzą, za jakie stawki są w stanie pracować trenerzy i ograniczają nam projektodawcom rozpasanie projektowe).
Schody zaczynają się później i tu dochodzimy do sedna tematu. Szkoleń jest na rynku mnóstwo a nawet więcej. Ludzie kształcą się sami, jednak nie płacąc za szkolenie mają mniejszą motywację i jednocześnie paradoksalnie – łatwiej im zrezygnować jeśli mają coś ważniejszego lub atrakcyjniejszego w planach na dany dzień. Trenerów na rynku jest jeszcze więcej niż szkoleń, a jednocześnie sami sobie jako trenerzy niszczymy ten rynek. Dlatego szkolenie powinno być wartościowe, a wartościowe szkolenie prowadzi ekspert. Za ekspercką stawkę.
Wytyczne w zakresie realizacji projektów m.in. z PO KL (czyli tych szkoleniowych) wymagają przeprowadzenia wyboru wykonawców w oparciu o ustawę Prawo zamówień publicznych lub jeśli podmiot nie podlega pod tę ustawę to wówczas z zachowaniem tzw. Zasady konkurencyjności. Ogłaszane jest więc odpowiednie zapytanie lub przetarg i zaczyna się MASAKRA OFERTOWA!
- Warunki są zbyt otwarte, za mało specjalistyczne
- Ustawa PZP i zasada konkurencyjności nie precyzują (poza ceną) możliwości weryfikacji ofert, chociaż Ustawa PZP teraz wskazuje na konieczność stosowania dodatkowego kryterium oceny ofert. Ale cenę tak łatwo oszacować, a inne składniki oceny oferty nie …. dlatego przeważnie cena i tak jest kryterium stanowiącym większą część wagową oceny oferty (np. 95%). Zresztą analiza innych składowych w przypadku trenera jest słaba, naprawdę trudno to oceniać. No i trzeba się narobić przy ogłaszaniu zapytania czy przetargu.
- Firmy i trenerzy indywidualnie chcą koniecznie „złapać” jak najwięcej, więc schodzą z ceny. Z każdą kolejną ofertą schodzą z ceny coraz bardziej.
- Dochodzi do tego, że trenerzy konkurują ze sobą (osobiście lub użyczając doświadczenia firmom) na poziomie 30 zł za godzinę.
- Spełnienie warunków czy doświadczenie czasem jest tak opisane w ofertach, że naprawdę trudno się ustosunkować – a przy projektach należy mieć na uwadze potencjalne kontrole, więc nie można pominąć i machnąć ręką stwierdzając „w zasadzie to nie wiem, ale dobra, uznajmy, że spełnia”.
- W projekcie powstają kolosalne oszczędności – stawka ekspercka a stawka ofertowa są daleko od siebie. Oszczędności trzeba zwracać – to nie fajne. Jak zwracam oszczędności mam mniej kosztów pośrednich – też nie fajnie. Jednym słowem dla mnie jako realizującej projekt to słabo. I problem.
Ten mechanizm działa i niestety niszczy nasz rynek
Czy nie możemy jako trenerzy zachować godności eksperta i konkurować stawką na jakimś godziwym poziomie? Może powinniśmy również walczyć o to, by oceniano nasz potencjał, doświadczenie, wykształcenie, program? A może powinniśmy jednak zbojkotować w ogóle tego typu zapytania i przetargi? Utemperować nos firmom, którym użyczamy doświadczenia? Przestać składać oferty? Wymusić na rynku szkoleń analizę czegoś więcej niż ceny? Przecież na rynku szkoleń komercyjnych nadal ocenia się program szkolenia, doświadczenie trenerów, referencje, czasem materiały, czasem próbki szkolenia? Naprawdę na rynku komercyjnym trudno mają laicy wchodzący na rynek, nawet jeśli mają stawkę z pogranicza wolontariatu. Projekty unijne to tylko sposób finansowania pewnych działań! Dlaczego dajemy sobie to robić? Dlaczego pozwoliliśmy, tak my trenerzy, żeby PO KL zniszczył nam rynek?
Dlaczego zgadzacie się pracować za grosze? Tak, Wy, bo ja do niektórych zapytań nawet nie startuję. Nie schodzę ze stawki eksperckiej. Nie po to tyle lat pracuję na nazwisko, rozwijam się, zdobywam doświadczenie i czasem daję coś za darmo (np. próbkę szkolenia, po której ludzie być może zapłacą za więcej) żeby pracować na pograniczu wolontariatu. Trener musi się cenić.
Jeśli w kolejnej perspektywie nic nie zmienimy, to żaden Rejestr Usług Rozwojowych, Krajowe ramy kwalifikacji itp. nie naprawią tego spustoszenia i nie odbudują rynku szkoleń. To będą tylko kolejne furtki, aby dalej degradować nas, trenerów na naszym rynku.
Takie perpetuum mobile.
Wpis powstał na fali żalu i rozczarowania, ze złości, bezsilności dlatego przepraszam, jeśli kogoś uraziłam.