Jak upadają start-up’y czyli nie bądźmy hipokrytami

Ostatnia przedurlopowa refleksja

Natchnął mnie dzisiaj kolega, wrzucając na fejsa link do pewnej informacji na temat tego, jaka jest kondycja polskich strt- up’ów sfinansowanych z działania 8.1. Innowacyjnej Gospodarki w poprzedniej perspektywie 2007-2013. Odwiedziłam link, poczytałam i mam kilka refleksji, nie tylko dotyczących start-up’ów, ale ogólnie dofinansowywania rozpoczynania działalności (jakiejkolwiek) ze środków UE. Bo, wyjaśniając, rozpoczęcie działalności za środki unijne, a uruchomienie start-up’a to zupełnie dwie różne kwestie. Moje refleksje:

  1. Może gdyby we wnioskach było więcej miejsca na opis koncepcji projektu a mniej wymagań dotyczących opisywania sposobu realizacji polityk horyzontalnych to projekty byłyby wartościowsze i można byłoby je ocenić bardziej rzetelnie i przyznać kasę tym bardziej wartościowym. Ja rozumiem, naprawdę rozumiem, ze Unia nam daje, a my musimy realizować jej strategie społeczne, osiągać konwergencję i internacjonalizację przedsiębiorstw. Ale po co tak szczegółowo we wnioskach się wymaga opisywania tych działań. Przecież i konkurs, i wytyczne (wszystkie) i umowa obliguje nas, beneficjentów, do realizowania projektu zgodnie z politykami horyzontalnymi, strategiami społecznymi i prawem krajowym i unijnym. Uzasadniając obowiązkowo w każdym zadaniu (w projekcie edukacyjnym dla uczelni wyższej), co zrobię ze szkoleniami jak mi się przytrafi w grupie osoba niepełnosprawna (w jakikolwiek sposób) Trację 500 znaków w każdym zadaniu. 500 znaków, które mogłabym wykorzystać do napisania o tym, jakie przydatne i wartościowe będzie to szkolenie, a nie że uczelnia ma przystosowane budynki (przecież wiadomo, ze ma), a jak będzie osoba niedosłysząca lub niedowidząca to też damy radę (wskazuję w grupie docelowej, ze nie ma takich osób w tej chwili i chyba proste i logiczne jest to, ze skoro ich nie ma na 2 semestrze to na 4 nagle znikąd się nie pojawią)… Konkludując- generator (a i czasem załącznik typu biznes plan) ma ograniczoną ilość znaków w poszczególnych polach – a ja zamiast opisywać walory i zakres projektu wpisuję bzdetne informacje, nie wiem naprawdę po co (które można byłoby załatwić jednym „ptaszkiem” do zatwierdzenie jak we wnioskach o płatność)
  2. Jak już zaznaczyłam w komentarzu pod postem fejsbukowym, ludziom (beneficjentom) się wydaje, że najważniejsze jest dostać kasę na początek a potem to już się samo rozkręci … no niestety nie. Jak budujesz dom, bierzesz kredyt, a potem musisz na ten dom (i kredyt) zarobić. Wizja darmowego kredytu (czyli dotacji) zwalnia, naprawdę nie rozumiem dlaczego, beneficjentów od odpowiedzialności za swój biznes – taką mam niestety refleksję. AAA, nie! Jednak wiem, dlaczego – bo nie musieli tych pieniędzy zarobić. Nie szkoda, jak się zmarnują… bo jakby sami musieli na nie zapracować, to może byłoby inaczej
  3. To nie jest tak, że polityka państwa nie pomaga młodym przedsiębiorcom – pomaga. Przez dwa lata. Ale skoro przez dwa lata młody przedsiębiorca ma tyle za free to po co się starać. Człowiek, jak ma za dużo za darmo, to się rozleniwia. A potem nagle zdziwienie – a było 2 lata na zbudowanie marki, pozycji, przewag konkurencyjnych. To było właśnie 2 lata, żeby płacąc mniejszy ZUS itd. poświęcić się na to, aby pracować może trochę po niższej cenie sprzedaży, ale robić sobie markę i budować bazę klientów, sieć poleceń itp. A tak – państwo daje niski ZUS, Unia daje tzw. wsparcie pomostowe, czyli daje na ten ZUS. Nosz kurcze – żyć nie umierać. Jakoś to będzie, potem się zlikwiduje, pomyślę o tym potem… potem… potem… biznesu nie robi się potem, biznesu nie buduje się kminieniem i odwlekaniem, a próbami i błędami, potykaniem się o własne pomysły (albo o pomysły konkurencji)
  4. Lata kryzysu (ledwie pamiętam, to fakt) sprawiły, że nie potrafimy docenić kasy, którą dostajemy a nie zarabiamy. Nie angażuję się politycznie, ani społecznie też nie, interesuje mnie zarabianie kasy i oddawanie się pasjom i przyjemnościom życia, aby bardziej być, przeżyć (chcę na to zarobić) ale im jestem starsza, tym bardziej mnie pewne rzeczy bolą (nawet, jeśli mnie nie dotyczą, bo mam pracę, mam drugą pracę, na upartego trzecią czasami, mąż również, mam rodzinę, mieszkanie, samochód, jesteśmy zdrowi itd.). W naszym kraju za dużo jest za darmo. Za dużo ludzi ma za wiele za nic (haha, zrozumieliście tę głęboką myśl?). Chcielibyśmy kapitalizm, ale na zasadach gospodarki centralnie sterowanej, gdzie każdemu się należy po równo. No nie bądźmy hipokrytami, doprawdy. Nauczmy się odpowiedzialności za nasze życie. Za życie naszych bliskich, za których wzięliśmy odpowiedzialność

11265267_673529979415208_4067723395082631240_n

 

PS. To chyba po raz pierwszy mi się zdarzyło tak otwarcie o swoich poglądach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *